Norman Powell w Clippers – analiza wymiany

Media donosiły o tym, że Clippers mają być aktywni na rynku transferowym przed trade deadline, ale takiej bomby nie spodziewał się absolutnie nikt. Oto bowiem nasz klub znacząco wzmocnił skład, pozyskując Normana Powella i Roberta Covingtona z Blazers, płacąc w zamian stosunkowo niską cenę. W środowisku NBA panuje zgodne przekonanie, że nasz front office obrabował organizację z Portland, choć ta oczywiście miała swoje powody, by zgodzić się na tę wymianę. Czas na szybkie podsumowanie tego ruchu.

Do Clippers przychodzą:

Norman Powell, Robert Covington

Do Blazers odchodzą:

Eric Bledsoe, Justise Winslow, Keon Johnson, drugorundowy pick 2025 (DET)

Norman Powell

Najlepszy zawodnik uczestniczący w wymianie, dodatkowo aktualnie najlepszy zawodnik Clippers, pod nieobecność Kawhia i PG. Dynamiczny obrońca, który ostatnie lata grywał też na skrzydle, w maju skończy 29 lat i już od paru sezonów jest wyróżniającym się w swojej roli graczem. Po zdobyciu mistrzostwa z Raptors w 2019 roku, przełomowy dla niego był kolejny sezon, w którym to notował średnio 16.0 pkt, trafiając 50% z gry i 40% za trzy. W następnym sezonie trafił do Portland, gdzie utrzymywał dobrą formę i wkrótce otrzymał 5-letnie przedłużenie kontraktu, a w obecnych rozgrywkach notuje 18.7 pkt (46% z gry, 41% za trzy), 3.3 zb, 2.1 ast, 1.0 prz na mecz.

Zakładając, że będzie w stanie utrzymać tę dyspozycję – a nic nie wskazuje na to, że będzie mieć z tym problemy, wręcz przeciwnie – Powell jest ogromnym wzmocnieniem składu i wręcz zabójczym dla defensywy przeciwników uzupełnieniem naszych dwóch supergwiazd, gdy wrócą już oni do gry. Norm to kolejna broń dużego kalibru w arsenale Clippers – skuteczny snajper z dobrym wyczuciem, który potrafi sobie sam wykreować pozycje w ataku, a i w obronie nie odstępuje od trudnych zadań. Jego kontrakt jest ważny końca sezonu 2025-26, na dodatek nie jest obwarunkowany opcjami zawodnika czy zespołu, więc nasz zespół z pewnością wiąże z nim przyszłość – odpowiednio wykorzystany w taktyce, będzie trzecią gwiazdą zespołu, formując bardzo niebezpieczne i dynamicznie uniwersalne trio z Kawhim i PG. Do ich powrotu, może być traktowany jako natychmiastowy upgrade składu Clippers i zapowiedź tego, że wcale nie składają oni broni w walce o Playoffs (i dalej), pomimo kontuzji kluczowych graczy.

Warto pamiętać, że Powell grał już wcześniej z Kawhiem, co zaowocowało mistrzowskim pierścieniem. Dodatkowo Norm pochodzi z San Diego w Kalifornii, więc to dla niego swoisty powrót do domu, podobnie jak w przypadku Kawhia i PG.

Robert Covington

31-letni silny skrzydłowy z dużym doświadczeniem w lidze, który najlepsze lata ma już za sobą – przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Defensywnie usposobiony zawodnik, który może grać na wszystkich trzech pozycjach frontcourt, powinien znaleźć uznanie w oczach naszego sztabu, który ceni sobie możliwości płynnych zmian krycia. RoCo potrafi też rzucać, co pomoże w rozciąganiu gry, choć trzeba przyznać, że w ataku zaliczył lekki zjazd, w obecnych rozgrywkach notując 7.6 pkt (39% z gry, 34% za trzy). Wciąż jednak może być dobrym uzupełnieniem rotacji obronnej, co udowadnia zaliczając 1.5 przechwytów i 1.3 bloków na mecz, dorzucając do tego 5.7 zbiórek. Raczej nie wygryzie nikogo ze składu, jednak kto wie jakie kolejne ruchy planuje nasz sztab – Covington może okazać się elementem kolejnej wymiany lub być przydatnym zastępstwem w przypadku transferu któregoś z naszych obecnych wysokich. Jego kontrakt wygasa wraz z końcem tego sezonu.

Eric Bledsoe

Nie zagrzał miejsca po powrocie po latach do Clippers, a jego tegoroczny epizod był dość wyboisty, wzbudzając wiele skrajnych opinii. Zaczął sezon dość fatalnie, będąc chronicznie nieskutecznym i obniżając wszelkie statystyki zespołu swoją obecnością na parkiecie. Drużyna jednak wierzyła w jego umiejętności i z czasem odwdzięczył się świetnymi występami – zaangażowany w obronie i twardo grający w ataku, pomógł wygrać Clippers niejeden mecz i to kilka z tych, które w obliczu kadrowych braków były skazane na niepowodzenie. Ciężko mu było utrzymać stałą formę, często grał w kratkę i w zasadzie był trochę nieobliczalny w kwestii wykręcanych cyferek (9.9 pkt, 42% z gry, 31% za trzy, 4.2 ast, 3.4 zb, 1.3 prz), jednak znalazł swoje miejsce w szatni i był doceniany przez kolegów i sztab. Zgodził się również na reorganizację swojego kontraktu, sprawiając, że na przyszły sezon (ostatni rok kontraktu) gwarantowane ma tylko kilka milionów – kto wie, czy nie była to kluczowa kwestia w omawianej wymianie. Ciężko określić jakie plany mają wobec niego Blazers, jednak niewykluczone, że puszczą go gdzieś dalej (lub puszczą go wolno).

Fakt, iż bez niego nie dałoby się pozyskać Powella, sprawia, że przychylniejszym okiem patrzymy też na wymianę, w wyniku której Bledsoe sprowadzono do Clippers, czego kosztem był Patrick Beverley.

Justise Winslow

Walczący o odbudowanie kariery po kontuzjach 25-latek miał być uzupełnieniem rotacji i wzmocnieniem defensywy, zwłaszcza w obliczu kontuzji Kawhia, i tym właśnie dla Clippers był. Uniwersalny obrońca, ciężko pracujący, sympatyczny i gotowy do poświęceń Justise nie otrzymywał mnóstwo szans w tym sezonie, jednak – podobnie jak w przypadku Bledsoe – pomógł wygrać kilka meczów, robiąc na parkiecie te „małe rzeczy”, które niekoniecznie mają odzwierciedlenie w statystykach. Te nie są dla niego zbyt korzystne, patrząc indywidualnie – w prawie wszystkich kategoriach zaliczył najniższe wyniki w swojej dotychczasowej karierze – 4.2 pkt, 3.6 zb, 1.4 ast przy 12.9 min. Jego kontrakt jest ważny jeszcze w przyszłym sezonie.

Keon Johnson

Wybrany z 21. numerem zeszłorocznego draftu, efektowny rookie nie miał dużo okazji, by zabłyszczeć w NBA. 19-latek z rekordowym wyskokiem borykał się z kontuzją kostki i częściej widzieliśmy go w G League, aniżeli na parkietach ligi. Gdy już jednak dane nam było zobaczyć go w akcji, prezentował on bardzo obiecujące przebłyski – zwłaszcza w grze obronnej. Ma potencjał na elitarnego defensora, który w zestawieniu z jego wybuchowością w ataku, może zapewnić mu przyzwoitą karierę. Życzymy powodzenia, mając nadzieję, że Blazers postawią na jego rozwój.

Co dalej?

Clippers znacząco wzmocnili skład, jednak przy okazji pozbyli się jednego z zaledwie dwóch nominalnych rozgrywających. Zasadne są więc podejrzenia, że to nie koniec ruchów transferowych naszego klubu – mogą oni teraz zapolować na point guarda, zgodnie z odwiecznymi raportami mediów. Dostępni do wymiany mają być Serge Ibaka czy też Marcus Morris, niewykluczone również, że w dalszą podróż wysłany zostanie Covington.

Równie dobrze nasz front office może zaryzykować i poczekać na rozwój wypadków na rynku zawodników, którzy wkrótce dogadają się ze swoimi klubami w sprawie wykupienia kontraktów – będą oni wtedy do zgarnięcia za półdarmo, na dodatek bez potrzeby pozbywania się swoich zawodników. Clippers wysyłając w omawianej wymianie trzech graczy w zamian za dwóch, zwolnili także miejsce w składzie. Możliwe, że zajmie je Amir Coffey, który w nagrodę za dobrą dyspozycję, otrzyma pełnoprawny kontrakt zamiast obecnego two-way.

Z konkretniejszymi analizami trzeba będzie jednak poczekać do trade deadline, gdyż na ten moment wszystko się może wydarzyć. Nasz sztab po raz kolejny udowodnił, że porusza się w całkowitej ciszy, dokonawszy wymiany, o której nie było żadnych przecieków, ani nawet domysłów czy prognoz. Z nimi nigdy nic nie wiadomo.

Co do Blazers – nie moje miejsce, by analizować ich sytuację, jednak tamtejsze front office jest bardzo dosadne w kwestii powodów, które kierowały nimi przy akceptacji omawianej wymiany – czyszczą budżet. Uznali, że 28-letni Powell, któremu zaledwie kilka miesięcy temu dali spory (choć nie przesadnie) kontrakt, nie pasuje do ich wizji przebudowy, którą właśnie rozpoczęli i pozbyli się go, by zachować elastyczność finansową. Wymiana ta pozwala im uniknąć podatku od luksusu. Pytanie, które zadają sobie teraz wszyscy fani NBA – jaki los czeka Damiana Lillarda?

Tymczasem Clippers po raz kolejny pokazują, że jeśli chodzi o wzmocnienia składu, niespecjalnie się patyczkują. Jeszcze przed transferem podatek od luksusu, który musiał płacić właściciel Steve Ballmer, był dość wysoki. Po dołączeniu Powella, do wydatków dodano aż 19 milionów (w sumie $112.9mln), co sprawi, że w przyszłym sezonie będą jedną z najbardziej kosztownych drużyn w lidze. Ballmer jest najbogatszym właścicielem w NBA i jednym z najbogatszych ludzi na świecie, a przejmując Clippers postawił sobie za cel stworzenie mistrzowskiego zespołu – jak widać, nie cofnie się przed niczym, by dopiąć swego. Przynajmniej jeśli chodzi o tak przyziemną dla niego kwestię, jak finanse.

Dziękujemy i powodzenia, Eric, Justise i Keon!

Witamy w Clippers, Norm i RoCo!


Zapraszamy do grupy fanów na Facebooku: DOŁĄCZ DO NAS

Możesz również polubić…